Przychodząc rano do chederu uderzał nas zapach z miski pełnej brudnej wody zebranej przez całą noc z dodatkiem wody z mycia rąk, zlewanej z miedzianego garnuszka, który stał na podłodze. Wszystko to było tak naturalne, że nikt nie wyobrażał sobie, że może być inaczej. Meble w chederze stanowiły zwykły stół z surowego drzewa, który niegdyś był biały, ale z tej bieli mało, co zostało. Stół był zaplamiony atramentem, porysowany, posiadał "blizny" po dziecięcych scyzorykach 5 gwoździach. Wzdłuż stołu stały dwie długie ławki, które kiwały się gdyż nigdy nogi nie były równe, zawsze jedna noga była wyższa lub niższa. Naprzeciwko rebego stała ława do spania, zbita z długiej skrzyni, a po środku leżały sienniki, worki nabite twardą słomą. Górna część zbita była z 2-3 desek. Za dnia ława ta służyła jako siedzenie dla uczniów, nocą zastępowała łóżko dla domowników rebiego.

Mełamed Menachem miał osobliwą metodę nauczania. Słabsi uczniowie lub ci, którzy nie mieli większej ochoty uczenia się siedzieli koło niego, aby mógł lepiej uważać na nich, aby nie bałamucili innych i by sami lepiej rozumieli to, czego ich uczył. Żądał od uczniów, aby pilnie uczyli się. Jak tylko rebe opuszczał cheder dla zakupu machorki lub papieru papierosowego, albo szedł na Rynek kupić trochę drzewa dla ogrzania lub gotowania, wtedy wśród uczniów zapanowywała radość. Od razu zrzucano z siebie ciężki obowiązek i zaczynały się gry, swobodne uśmiechy, bywało, że i bijatyki, a głosy sięgały niebios. Takie okazje bywały bardzo częste. Mełamed musiał wychodzić za dnia, aby załatwić różne rzeczy. Czasami odwiedzał bogatego ojca ucznia, aby przypomnieć mu o opłacie za naukę syna, albo prosić o skierowanie do chederu syna, gdy nadejdzie jego czas".

(fragmenty "Księgi Pamięci Włodawy i Okolic")

Cheder, Talmud Tora, Jesziwa

"Każdy Żyd z religijnej rodziny, kiedy ma trzy lata, idzie do chederu. W Talmudzie jest napisane: Oddech dzieci spieszących do szkoły podtrzymuje świat. Dla Żydów nauka zawsze była najważniejsza...

Mój pierwszy szkolny dzień był bardzo podobny do pierwszego szkolnego dnia wszystkich żydowskich dzieci. Ojciec zaprowadził mnie do chederu. Pamiętam, choć przez mgłę, swojego pierwszego mełameda, nauczyciela. Pamiętam też, że zastanawiałem się, jakich będę miał w chederze kolegów? Czy będą mnie bili, czy może będziemy się lubili? Wszystkie dzieci najpierw się tam bawiły, a potem stopniowo zaczynały się uczyć alfabetu hebrajskiego. Nasz mełamed miał wielką książkę. Najpierw nauczył kilku liter jednego z nas. Potem uczył następnych chłopców. Dzieci książek nie miały. Uczyły się, więc liter na pamięć. Kiedy jeden się uczył, to reszta się bawiła. Tak wyglądał cheder przeszło siedemdziesiąt lat temu...

Gdy dziecko pierwszy raz szło do szkoły, okrywano je tałesem. To miał być dzień świąteczny. Dziecko musiało uważać, by się nie pobrudzić. Miało być święte w tym dniu. W szkole ścigano tałes, siadało obok nauczyciela, brało tabliczki z alfabetem i uczyło się liter. Dotykało ich palcem. A tabliczki były pociągnięte miodem. Specjalnie je przygotowano. Czytanie miało być dla nich słodyczą.... zaczynało się od pierwszych trzech liter : alef, bet, gimel. Potem rozdawano cukierki. Często w chederze mełamed rzucał z góry cukierki albo rodzynki na książkę lud modlitewnik, kiedy dziecko czytało i było zajęte, tak że nie mogło zauważyć, skąd te łakocie się wzięły. Mełamed wówczas mówił: "- Widzisz, dobrze czytasz, bo aniołowie obrzucają cię cukierkami". A dziecko z nosem w książce nie wiedziało, że tym "aniołem" był rebe. W chederze chłopcy uczyli się kilka lat. Alfabetu, sylab, kropek i kresek, które w języku hebrajskim oznaczają samogłoski. Potem całego zdania. Przez pierwsze dwa lata uczyli się chumeszu, czyli ksiąg Tory. Czytało się na głos i tłumaczyło się na jidisz. Kiedy chłopiec miał cztery lata, albo cztery i pół, modlił się sam z modlitewnika. Od piątego roku życia uczył się historii początków świata...

W chederze spędzaliśmy całe dni. Tylko na obiad biegliśmy do domu... Najgorsze były czwartki. Po obiedzie nauczyciel przepytywał nas, bo chciał wiedzieć, czego nauczyliśmy się przez cały tydzień i co pokażemy naszym ojcom, kiedy będą nas sprawdzać w sobotę. Jak ktoś dobrze odpowiadał, mógł wracać do domu, jak nie - musiał siedzieć z nauczycielem kilka godzin, aż się nauczy. Nauczyciele z chederów byli biedni. Bardzo mało zarabiali. W chederze około godziny dziesiątej była przerwa. Jedliśmy wtedy śniadanie. Najczęściej był to chleb z marmoladą lub jajkiem...

Po chederze była szkoła średnia, Talmud Tora. Oprócz przedmiotów religijnych, poznawaliśmy też rachunki, język polski i przyrodę. Tu spędziliśmy siedem lat. Studiowaliśmy Pismo: jak Mojżesz wyprowadził Żydów z Egiptu, jak dał im Torę na pustyni, jak wreszcie nasz naród doszedł do Ziemi Świętej. Później był Talmud. Tora daje tylko krótkie wskazania, na przykład: nie pracuj w sobotę. Ale co to znaczy robota? O jaką pracę chodzi? Kiedy nie można pracować? Co wolno, a czego nie? Rabini to wszystko w Talmudzie objaśnili.... Na Talmud składa się Miszna i Gemara. Miszna to wyjaśnienie praw Mojżeszowych, czyli Tory. Gemara z kolei jest komentarzem do Miszny. Wyjaśnia nawet najdrobniejsze szczegóły. I myśmy wszystkiego tego się uczyli.

Po skończeniu Talmud Tora i po bar micwie, czyli jak chłopiec był już dorosły, szło się do jesziwy. To już była szkoła wyższa. Kto chciał zostać rabinem, musiał się uczyć dwadzieścia lat, albo dłużej".

(fragmenty książki: Pinchas Menachem Joskowicz " Opowieści o radości i cierpieniu")

Jesziwa "Bejt Josefa" (Dom Josefa) tak nazywała się jedna z najsławniejszych szkół, które istniały w Rosji, aż do rewolucji październikowej. Założycielem jesziwy był reb Josef Hurwic. Jesziwy nowogrodzkie znalazły się w różnych miasteczkach w Rosji, Ukrainie i na Litwie. Prócz Tory w nowogrodzkich jesziwach wiele czasu poświęcano etyce i moralności. Po rewolucji szkoły te przeniosły się do Białegostoku, Pińska, Warszawy. Centrum było w Międzyrzeczu, gdzie reb Dawid Blacher był kierownikiem jesziwy. Z Międzyrzecza starsi uczniowie wyjeżdżali i zakładali nowe szkoły w miastach i miasteczkach.

W 1922 roku założyli we Włodawie jesziwę "Bejt Josef", w której uczyło się około 160 młodych ludzi w wieku od 12 do 18 lat. Jesziwa miała swoją siedzibę w bożnicach krawców i szewców na piętrze wielkiej synagogi. Następnie Jesziwa przeniosła się do nowego drewnianego budynku, który gmina włodawska zbudowała na ulicy Sokołowskiej. Wśród uczniów jesziwy byli chłopcy z Włodawy i okolicznych miejscowości.

(fragmenty "Księgi Pamięci Włodawy i Okolic")